O zaawansowanym raku piersi – rozmowa z prof. dr hab. n. med. Maciejem Krzakowskim

 

Jakie cele terapeutyczne stawiają przed sobą lekarze, którzy leczą pacjentki
z rozpoznaniem zawansowanego raka piersi?

Do tej pory najważniejszym celem było przedłużenie tym pacjentkom życia. Drugim celem, który obecnie staje się równie istotnym, jak pierwszy, jest utrzymanie odpowiedniej jakości życia. W tym mieści się zarówno zmniejszenie albo w ogóle zniesienie objawów, dolegliwości związanych z chorobą, ale również takie przygotowanie strategii i postępowania, które zapewni kobiecie życie zbliżone lub takie samo, jak przed leczeniem.

 

To wiąże się z indywidualizacją leczenia pacjentek z zaawansowanym rakiem piersi, braniem pod uwagę różnych kryteriów pod określone leczenie?

Jesteśmy w okresie personalizacji medycyny, w szczególności onkologii. Ta personalizacja nie polega tylko na doborze leków do charakterystyki molekularnej chorej, to bardzo istotne, ale również powinniśmy dostosować nasze postępowanie do jej oczekiwań, trybu życia, pracy zawodowej (by ją zachować) i do tego, by żyła w miarę normalnie. Uwzględnić trzeba przy tym całe spektrum czynników, które mieszczą się w szeroko pojętej sferze socjo-psychologicznej. To nie jest łatwe, dlatego, że musimy najpierw na jednej szali kłaść nasze możliwości i metody, wybierać najefektywniejsze leki ze świadomością, że mogą powodować działania niepożądane, rzutujące negatywnie na jakość życia. A na drugiej szali musimy umieszczać straty, jednocześnie w relacji do oczekiwań kobiety, którą mamy zamiar leczyć. I sztuką jest wypośrodkowanie tego. Uważam, że w tym aspekcie jest bardzo ważny kontakt z chorą. Zanim podejmiemy decyzję, że leczymy tak a nie inaczej, powinniśmy chorą poznać z jej chorobą, ale też zapoznać się z jej oczekiwaniami, życiowymi aspiracjami, potrzebami. Dopiero do tego dołożyć wyjaśnienia co my lekarze onkolodzy chcemy jej zaproponować. Ta kobieta jest podmiotem, nie przedmiotem, i powinna uczestniczyć w wyborze ostatecznej drogi postępowania.

Widzimy w onkologii ogromny postęp, ale jakie są perspektywy terapeutyczne właśnie dla tej grupy kobiet z zaawansowanym rakiem piersi?

Rak piersi jest chorobą, która w przynajmniej 70 procentach jest hormonozależna.
U większości chorych mamy więc możliwość zastosowania hormonoterapii, która jest archetypem leczenia celowanego w onkologii, bo pierwszy lek astrogen, czyli oksyfen to był w sumie lek celowany. On był ukierunkowany na cel molekularny, jakim jest receptor estrogenowy. Hormonoterapia jest przykładem szalonej i fantastycznej ewolucji postępowania. My w tej chwili zmieniamy, po jakimś czasie, lek np.
z powodu nietolerancji czy nieskuteczności, kiedy ona się wyczerpie (to może nastąpić po latach). Ale również możemy utrzymać dotychczasowe leczenie dodając do niego coś, co wpłynie na odbudowanie restytucji, reaktywacji możliwości leczenia. To dotyczy tych 70 procent kobiet z rakiem piersi. U pozostałych 30 procent też stosujemy chemioterapię, a do tego jest jeszcze całe spektrum metod ukierunkowanych na inne cele niż receptory hormonalne. To też przyczyniło się do postępu, którego przykładem są wyniki leczenia mierzone chociażby wskaźnikiem pięcioletniego przeżycia (w przypadku raka piersi nie jest on za dobry, bo te chore żyją dłużej, ale zostańmy przy tym wskaźniku, bo taki istnieje). I w czwartym stopniu zaawansowania choroby te pięcioletnie przeżycia są obecnie dwukrotnie dłuższe niż dekadę temu. To obrazuje więc, jaki jest postęp w leczeniu tego nowotworu.

Kampania pt. Wykorzystaj czas na życie jest skierowana właśnie do kobiet z zaawansowanym rakiem piersi. Jej celem jest zbudowanie świadomości społecznej na potrzeby tych kobiet, tego jak z nimi rozmawiać, a które same lub przez nas są izolowane. Media często nie chcą zajmować się tym tematem, bo nie ma tu sukcesu terapeutycznego. Jak Pan ocenia wagę tego typu kampanii?

Ogromnie! To kampanie, które ja sobie bardzo cenię, bo uważam, że są niezwykle istotne. Po pierwsze, nie wolno żadnego chorego, w tym wypadku mowa o kobietach z zaawansowanym rakiem piersi, wyłączać z normalnego życia w społeczeństwie, rodzinie. Kiedy się tak dzieje, to wielki błąd. Kiedy takie kobiety pytają mnie jak mają żyć, ja odpowiadam, żeby starały się żyć tak, jak żyły do tej pory. Kampanie są ważne, bo edukują i pozwalają chorym wiedzieć więcej o chorobie i jej leczeniu. Pacjent, który wie więcej jest wdzięczniejszym pacjentem i staje się naszym partnerem. Jest już udowodnione, że wyniki leczenia świadomych choroby pacjentów są lepsze niż u pacjentów nieświadomych. Dzieje się tak z powodu chociażby niepożądanych działań. Nasze metody leczenia niosą, niestety, działania niepożądane. A pozostawiony w domu chory, z dala od ośrodka, w którym się leczy, kiedy do nich dojdzie zaczyna bać się i przerywa leczenie. Często niepotrzebnie. Nie wnikam już w całą sferę psychiki ludzkiej. Uważam, że w każdej chorobie autonomia jest niezwykle ważna. Ona jest tak samo ważna jak to co mogę zaoferować choremu swoimi metodami leczenia.